Co dziwaczne hipotezy mają do prawdziwej nauki oraz co Ewangelia Mateusza ma do prawdy historycznej? Odpowiednio – mnóstwo i prawie nic
Wiek XXI to czas triumfu nauki. Wiem, jak pretensjonalnie tobrzmi, ale tym razem nie chodzi o wyjaśnianie tajemnic życia, lecz o to, że popularyzacja nauki wreszcie przynosi efekty. Zwykły człowiek zaczyna mieć pojęcie, czym różni się wirus od bakterii i jak wygląda galaktyka. To zasługa telewizji, ale też odejścia od śmiertelnie poważnego traktowania nauki.
„Śmierć można uleczyć i 99 innych hipotez medycznych” Rogera Dobsona to przykład szczególnie radosnego upowszechniania nauki. Ten dziennikarz i spec od sprzedawania naukowej wiedzy szerokim masom wybrał z szacownego czasopisma „Medical Hypotheses” najbardziej dzikie pomysły, jakie przychodzą do głowy badaczom. Próby dowiedzenia tytułowej hipotezy mieszają się tu z rozważaniami nad korzyściami płynącymi z palenia papierosów (są takie) i innymi tajemniczymi i dziwacznymi teoriami. Prawdę mówiąc, brakuje mi tu jakiejś puenty i komentarza, ale zabawa jest przednia.
Nowy Testament, którym posługuje się Kościół katolicki, z całą pewnością nie został napisany w czasach Jezusa ani nawet wkrótce po jego śmierci. Nie napisali go też jego bezpośredni uczniowie. Ta oczywista dla historyków prawda wciąż nie jest powszechnie znana. Bart D. Ehrman, historyk amerykański, postanowił pokazać, jak, kto i kiedy manipulował zapisami dotyczącymi Jezusa.
Sama idea jest ze wszech miar słuszna, więc można wybaczyć pewne potknięcia. Najbardziej przeszkadza niewielka liczba przykładów, które przetykane są fragmentami zupełnie przegadanymi. Najbardziej męczą początkowe rozdziały – jak na książkę popularną zbyt szczegółowe. Tak czy inaczej, na lekcjach religii powinna to być lektura obowiązkowa.